Koziołek, czyli samiec sarny dostał się na darłowskie działki warzywne pomiędzy ulicą Morską, a rzeką Wieprzą. Prawdopodobnie w nocy przeskoczył ogrodzenie goniony przez psy. Był duży. Działkowicze przestraszyli się, że podepcze im grządki. Najprościej byłoby otworzyć furtkę i wypuścić zwierzę na ulice. Niech sobie idzie. Niestety był środek dnia. Duży ruch. Niebezpieczeństwo. Wybrano opcję zawiadomienia Straży Miejskiej. Ta wezwała weterynarza, który zaczął łapać koziołka. I wtedy zaczęło się...
Interwencja okazał się wyjątkowo brutalna (Straży Miejskiej przy tym nie było). Koziołek nie chciał „współpracować”. Uciekając po działce został cały pokrwawiony, złamano mu nogę i róg. „Poddał się”, gdy ostatecznie został dociśnięty stołem do ogrodzenia. Wrzucony do samochodu, został wywieziony z ogródków działkowych.
Po kilku godzinach okazało się, że koziołek miał takie obrażenia, że konieczne było uśpienie go.
- Gdybyśmy wiedzieli, że tak to będzie wyglądało, nikt by nie wzywał takiej pomocy. Teraz żałujemy. Można było poprosić zarządcę ogródków, aby wieczorem go wypuścił – mówią zbulwersowani sprawą działkowicze. (sim)
Napisz komentarz
Komentarze